poniedziałek, 3 sierpnia 2015

lll. Nigdy nie ufaj nieznajomym


Wpatrywałam się w telefon. 
Na początku sądziłam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty lecz po dłuższej chwili, stwierdziłam, że nie powinnam tego ignorować.
- Jak on wyglądał? - zapytałam stanowczym głosem.
- Coś się stało? - zapytał Kyle widząc zmianę mojego nastawienia, ale przecież nie powiem mu o sms'ie.
- Oh, nie nic, po prostu moja przyjaciółka się martwi - uśmiechnęłam się lekko.
Boże Davis jesteś najgorszą kłamczuchą w historii.
Na szczęście chłopak nie zamierzał kwestionować mojego miernego kłamstwa.
- Po prostu chcę mieć tą rozmowę jak najszybciej za sobą, więc do rzeczy: Jak wyglądał ten chłopak - Ten sms mnie nie przestraszył, ale na pewno zmotywował. Byłam zdeterminowana odnaleźć jego nadawcę, ponieważ zakładam, że to właśnie ta osoba postawiła mi wczoraj drinka.
Kyle zaśmiał się
- To nie jest śmieszne! - podniosłam głos.
- Okej, okej spokojnie tygrysie, złość piękności szkodzi.
Igra sobie ze mną, a ja przysięgam, że zaraz zejdzie mu z twarzy ten uśmieszek.
- Wiesz... dokładnego opisu ci nie podam, bo skupiam się bardziej na wyglądzie kobiet niż facetów - odparł i wyszczerzył się jeszcze szerzej. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. - Nie żebym miał coś do homoseksualistów, oczywiście! - uniósł ręce w geście obronnym. Westchnęłam.
- Czy mógłbyś sobie darować i przestać zachowywać się jak trzynastolatek? To ważne!
- Dobra, już, pamiętam, że miał brązowe włosy i że był wysoki, no wyższy od ciebie w każdym razie.
- No kurwa faktycznie dużo mi to mówi!
Liczyć na cokolwiek konkretnego ze strony faceta.
- To może być Will, a równie dobrze każdy inny chłopak na tej planecie! Bo wiesz, istnieje takie coś jak farba do włosów! - dodałam sarkastycznie.
- No przepraszam, że wolę dziewczynki! - odgryzł się.
- Ta.. cokolwiek. - powiedziałam zrezygnowana. - Tylko teraz nie rozumiem, po jaką cholerę tłukłeś się do mojego domu, tak na prawdę po nic.
- Jak to po nic?
- Sądziłam, że masz jakieś konkretne informacje. Te równie dobrze mogłeś mi powiedzieć przez telefon.
- Ale ja chciałem tu przyjechać. Chciałem cię zobaczyć.
- Yhym. Rano i na kacu? Faktycznie jest co oglądać - prychnęłam.
Zbliżył się do mnie i wyszeptał do ucha:
- I tak jesteś piękna. - Zaśmiałam się i odepchnęłam go. Zrobił urażoną minę i udał, że go zabolało.
- Dobra bajera, ale na trzeźwą nie działa, kochany.
- Jeszcze się przekonamy czy nie działa - puścił mi oczko i przysunął się bliżej.
Okej, Shay uspokój hormony. Przed chwilą byłaś na niego totalnie wściekła, a teraz pozwoliłabyś, żeby zrobił z Tobą cokolwiek zechce. Kazałam mojej podświadomości się uciszyć i skupiłam się na brązowych tęczówkach chłopaka. Pochylił się, delikatnie ujął moją twarz dłonią i zaczął powoli całować. Nie był to namiętny pocałunek, wręcz przeciwnie - nasze usta ledwie się dotykały.
Czy można mówić o motylkach w brzuchu, gdy nawet nie znasz osoby, która je wywołuje?
- Shay! Jestem! - usłyszeliśmy głos mojego taty. Gwałtownie oprzytomniałam i odsunęłam się od Kyle'a, który patrzył się na mnie "mówiłem, że działa" wzrokiem, po czym szybko odkrzyknęłam:
- Dobrze tato! - wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. Odwróciłam się jeszcze do chłopaka:
- Zaraz wracam.
- Nie każ mi długo czekać - posłał mi firmowy uśmieszek, a ja wywróciłam oczami, zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam po schodach.
Po drodze karciłam samą siebie za to, że tak łatwo daje się rozproszyć. Cóż, koncentracja nigdy nie była moją mocną stroną.
- Shay, skup się! - krzyczał Will kiedy pogrążona w myślach uderzałam w worek coraz słabiej. - Co się z tobą dzieje? 
- Will, po co my to wciąż robimy? - spytałam wykończona. - Przecież ja już potrafię załatwić połowę szkoły!
- Połowę, Shay, połowę. To nie wystarczająco, musisz być gotowa na wszystko - odparł wyraźnie się zamyślając. - 5 minut przerwy, a potem chcę widzieć pełną koncentrację. Ten worek to twój przeciwnik, a dla nich nie możesz mieć litości.
Powędrowałam do kuchni gdzie spotkałam swojego tatę.
- Gdzie byłeś? - spytałam, wyjmując z szafki dwa kubki, nie wiedziałam co Kyle pije, ale chyba da radę z herbatą. Napełniłam czajnik wodą i włączyłam go.
- Podjechałem z rana na komisariat, sprawdzić czy są jakieś nowe informacje, przecież zostawiłem ci kartkę na stole - wyjaśnił, wziął gazetę i usiadł przy meblu. Podeszłam do niego i faktycznie, na odwrocie kartki z kalendarza napisane było:
Wychodzę. Nie martw się, kiedy wrócę pojedziemy na po-urodzinowy obiad. 
Bądź gotowa,
- Tata
Wzięłam wiadomość do ręki, zaśmiałam się i pomachałam nią.
- Tak, masz rację, ale dopiero zeszłam na dół - odpowiedziałam i słysząc charakterystyczny 'odklik' spowodowany zagotowaną wodą skierowałam się z powrotem do blatu. Położyłam na nim stronę i zabrałam się za przygotowywanie herbaty.
- Czekaj, czyli od rana nie było cię w domu? - zwróciłam się do niego. Zdziwiłam się, bo przecież Kyle mówił, że go wpuścił.
- No tak, było po siódmej jak wychodziłem.
Dziwne. W takim razie jak on...
- Shay, wiesz przecież, że wolę kawę - przerwał moje rozmyślenia, widząc jak zalewam gorącą wodą drugie naczynie.
Odkładając czajnik na miejsce, niechcący strąciłam zapisany papier na podłogę. Schylając się po niego, mój wzrok padł na całkiem inną wiadomość. Właściwą stronę kalendarza pokrywał wykaligrafowany wręcz, czerwony napis:
Tatuś nigdy nie uczył swojej małej księżniczki, że nie należy ufać nieznajomym?
Okej, to na pewno nie był przypadek. Teraz zaczęłam panikować. Sms to jedno, ale świadomość, że ta osoba przebywała u mnie w domu sprawiła, że przeszły mnie dreszcze.
- No tak... zaraz ci ją zaparzę. Przepraszam, ale jeszcze nie jestem do końca przytomna - rzuciłam szybko, po czym pobiegłam do swojego pokoju.
Słyszałam jeszcze śmiech taty i komentarz typu "Ah, ta młodzież".
Ale ja nie miałam z czego się śmiać. Bo gdy otworzyłam drzwi, sprawdziły się moje obawy.
Okno zostało otwarte, a Kyle'a nie było.
_________________________________________________________________
Co ta nasza Shay taka szybka? Ledwo się poznali, a już dwa pocałunki za nimi! I jak szybko temat Willa odpuszczony...
Jak myślicie, Kyle ma coś za uszami? Zniknął tak nagle - jakieś teorie?
Rozdziały są przejściowe, bo historia dopiero się zaczyna! Zbliżamy się powoli do właściwej akcji!
Czytasz - Komentujesz? 
Byłabym wdzięczna!
Wyświetleń przybywa, a z komentarzami krucho! 
Przykro trochę :(
One na prawdę nie gryzą, a motywują - nie musisz mieć konta, po prostu zostaw po sobie ślad. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz