Oczywiście piszcie w komentarzach co sądzicie!
Czas Ucieka
Gdyby przyszłość wiedziała, co ją czeka, nigdy by nie nadeszła...
niedziela, 7 sierpnia 2016
TRAILER
Gorąco chciałabym zaprosić Was do obejrzenia trailera 'Czas Ucieka', który właśnie zawitał na YouTube!
poniedziałek, 28 grudnia 2015
V. Wszystko co zaginęło, kiedyś się znajdzie
Wpatrywałam się w napis przez kolejne piętnaście minut, niczym psychofani w swojego idola, tylko niestety z uczuciami przeciwnymi do uwielbienia. Ostatnie wydarzenia to było dla mnie za dużo. Wiadomości jeszcze jakoś znosiłam, ale to co wciąż leżało na moim łóżku sprawiło, że na prawdę zaczęłam się bać.
Will, mimo wszystkich naszych kłótni i docinania sobie, był kimś w kim zawsze mogłam znaleźć oparcie, kimś kto dawał mi niewyobrażalne poczucie bezpieczeństwa. Przy założeniu, że mogę go nigdy więcej nie zobaczyć traciłam grunt pod stopami.
Will, mimo wszystkich naszych kłótni i docinania sobie, był kimś w kim zawsze mogłam znaleźć oparcie, kimś kto dawał mi niewyobrażalne poczucie bezpieczeństwa. Przy założeniu, że mogę go nigdy więcej nie zobaczyć traciłam grunt pod stopami.
Jedni załamują się po stracie ukochanej osoby, miłości życia, kogoś dla nich najważniejszego. Dla mnie właśnie tym kimś był mój przygłupawy, starszy brat. I teraz to do mnie dotarło.
Przez ostatnie dni żyłam jak poparzona, w towarzystwie czułam się dobrze, ale sama w domu? Miałam wrażenie, że jestem ciągle pod obserwacją i w każdej chwili spodziewałam się nowej wiadomości. Gdy mój telefon wydawał jakikolwiek dźwięk, wpadałam w panikę.
Wyrwałam się z przemyśleń, kiedy ponownie dotarł do mnie okropny odór pakunku. Musiałam coś z nim zrobić, ale co. Nie mogłam go tak po prostu wyrzucić. Starając się zachować zimną krew i wypierając wszystkie myśli wstrzymałam powietrze, wzięłam pudełko do rąk i wyszłam na ogród.
Mieszkaliśmy na obrzeżach miasta, w przyjemnej i spokojnej okolicy, na niewielkim osiedlu. Każda parcela miała wystarczająco dużo miejsca wokół siebie i odgrodzona była od innych równo przystrzyżonym żywopłotem, zapewniającym trochę prywatności domownikom.
Było coś około za dwadzieścia czwarta, a co za tym idzie na dworze w pełni jasno - podeszłam więc tylko na kraniec ogrodu i umiejscowiłam paczkę u spodu żywopłotu. Postanowiłam, że zajmę się nią później, kiedy ochłonę i wymyślę co z nią zrobić.
Od zniknięcia Willa działy się coraz gorsze rzeczy. Sam fakt, że zaginął zmienił zwyczajną codzienność i choć ojciec bardzo starał się by w domu nie panowała grobowa cisza i ponura atmosfera, nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Nie mam mu tego za złe, przez natłok pracy związanej z poszukiwaniem mordercy, który na dodatek jest najprawdopodobniej człowiekiem przetrzymującym o torturującym mojego brata, nie bywał w domu praktycznie wcale, oprócz ostatnich dwóch dni, które wziął ''wolne'' ze względu na mnie. Wracał wykończony najczęściej późnym wieczorem, szedł spać i znowu o piątej rano wstawał, szedł do pracy i wracał późno. Zdarzało się nawet, że sypiał na komisariacie i w domu w ogóle go nie było.
Próbuje mi pokazać, że nasze relacje się nie zmieniły uśmiechając się, zagadując, tylko kiedy dzieje się to raz do dwóch razy w tygodniu siłą rzeczy, tak własnie jest.
Robi co w jego mocy by znaleźć sprawcę, więc w takiej sytuacji dokładanie mu zmartwień jakimi są wiadomości, które ostatnio otrzymuję lub co gorsza dzisiejsza niespodzianka nie jest dobrym pomysłem. Mam świadomość, że powinnam go o tym powiadomić i pewnie popełniam błąd nie robiąc tego, ale po prostu nie mogę.
Niech najpierw zapewni bezpieczeństwo w mieście. To najważniejsze.
Robi co w jego mocy by znaleźć sprawcę, więc w takiej sytuacji dokładanie mu zmartwień jakimi są wiadomości, które ostatnio otrzymuję lub co gorsza dzisiejsza niespodzianka nie jest dobrym pomysłem. Mam świadomość, że powinnam go o tym powiadomić i pewnie popełniam błąd nie robiąc tego, ale po prostu nie mogę.
Niech najpierw zapewni bezpieczeństwo w mieście. To najważniejsze.
Siedziałam tak w swoim pokoju i siedziałam, myśląc i analizując, po czym postanowiłam zrobić dla niego coś miłego. Coś dzięki czemu ja sama choć trochę powrócę do realiów.
Otrząsnęłam się i przypomniałam sobie o nieszczęsnych drzwiach, na przeciw których siedziałam. Wiedziałam, że powinnam z nimi coś zrobić. Wyjęłam z ogromnego pudła na dnie szafy jakiś duży plakat i umiejscowiłam na nich tak, by zakrywał wyrycie. Logo zespołu Fall Out Boy idealnie wpasowało się w czarno-biało-szary wystrój mojego pokoju, więc wygląda jak powieszone tam celowo.
Przed wyjściem uchyliłam jeszcze okno, by wywietrzyć pomieszczenie, po czym zeszłam do kuchni. Starałam się zapomnieć o wszystkim co się stało w czym pomaga mi zawsze gotowanie.
Spojrzałam na czas i zaczęłam przygotowywać posiłek. W domu to ja byłam osobą, która przeważnie gotowała, ponieważ Will ma dwie lewe ręce, a tata zamawia coś do pracy, więc nie stanowiło to dla mnie większego problemu, a nawet powiedziałabym, że przyjemność. Skoro robiłam to przez ostatnie lata codziennie, musiałam to w końcu polubić.
Było już piętnaście po czwartej, więc zamiast obiadu zaniosę na komisariat wczesną kolację, ale trudno. Zazwyczaj gotowałam szybko i prosto, a tym razem postanowiłam, że zrobię nowoorleańskie gumbo, co zajmuje troszkę więcej czasu. Jednak ze względu na późną porę wybrałam ciut lżejszą wersję dania z grillowanymi krewetkami w formie sałatki, więc i tak zaoszczędzę jakieś dwie godziny, których potrzebowałabym przy tradycyjnym wariancie potrawy.
Całość zajęła mi nieco ponad dziewięćdziesiąt minut. Wyjęłam z szafki dwa pojemniki, rozłożyłam posiłek na ten dla mnie oraz ten dla taty i wraz z widelcami zapakowałam do torby. Przy okazji mój brzuch ponownie przemówił, co robił kilkakrotnie w ciągu gotowania przypominając mi, że nic nie jadłam odkąd rano wstałam. Zamówiłam taksówkę i w trakcie tych 20 minut oczekiwania aż przyjedzie, przebrałam się i poprawiłam makijaż.
Someone's POV
- Jak to wyszła?! - krzyknąłem do telefonu. Jak tym dwóm kretynom nie udało się utrzymać jej w domu? Jak można było spieprzyć tak banalne polecenie, no jak?!
- No wyszła... Myśleliśmy, że przesiedzi cały wieczór w pokoju, no bo przecież o to zadbaliśmy, a ona zamówiła taksówkę i wyszła. Nie mogliśmy nic zrobić.
Okej, spokojnie może nie jest, aż tak źle i nie zrobiła nic głupiego.
- Mam nadzieję, że ją śledziliście - powiedziałem, ciut ostrzej niż zamierzałem.
- Oj dobra zawaliliśmy jedno, ale o tym już pomyśleliśmy. Pojechała na komisariat.
No tego się nie spodziewałem.
- Znacie powód?
- Niestety nie... wiemy tylko tyle, że wzięła ze sobą trochę za dużą torbę.
Kurwa, czyli jednak. Zmartwiło mnie to, może być z nią trudniej niż myślałem.
- To co teraz robimy? - zapytał Luke i szczerze? Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
Część mojego planu nie wypaliła, został tylko awaryjny. Milczałem przez dłuższą chwilę rozważając za i przeciw, milczeli i moi rozmówcy, gdyż wiedzieli, że tą decyzję muszę podjąć sam. A ja? W głębi duszy wiedziałem co muszę zrobić, bo nie miałem już innego wyjścia.
- Chłopaki, czas na plan B.
*
Shay's POV
Odkąd wsiadłam do taksówki towarzyszy mi to dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Wychodząc z domu nie zauważyłam nic nadzwyczajnego, lecz intuicja to intuicja, a moja nigdy mnie nie zawiodła. Gdy samochód zatrzymał się w dobrze znanym mi miejscu, zapłaciłam kierowcy i wysiadłam. Rozglądnęłam się jeszcze dookoła siebie, ale ponownie nic nie wydało mi się podejrzane. Weszłam więc na posterunek i udałam się prosto do gabinetu ojca. Po drodze mijałam znajomych ludzi, którzy patrzyli na mnie z lekkim niedowierzaniem i zagadywali jak to ja nie urosłam. Fakt, nie byłam tu przez dłuższy okres czasu. Kilka ludzi odeszło na emeryturę, przybyło trochę nowych, lecz Mollie - główna ''sekretarka'' wciąż pozostała w swoim królestwie.
- Cześć Mollie - uśmiechnęłam się do niej, starając zachowywać naturalnie.
- Witam panienkę, w czym mogę pomóc? - Starszej, poczciwej kobiecie zajęło chwilę uświadomienie sobie, że to ja jestem tą małą dziewczynką, którą czasem zajmowała się kiedy byłam młodsza. Kiedy jednak to do niej dotarło wyszła rozpromieniona zza lady i uściskała mnie mocno. - Shay, kochanie tak dawno cię nie widziałam - powiedziała czule.
- I vice versa, ciociu - odwzajemniłam uścisk, ciocia, nie ciocia, przyjęło się.
- Co cię tu przywiało, skarbie? - zapytała radośnie.
- Przesyłka dla komendanta - zaśmiałam się i uniosłam torbę z jedzeniem.
- Siedzi w gabinecie - odpowiedziała mi, zanim zdążyłam zadać pytanie - No idź, zanieś mu, na pewno się ucieszy, ale musisz obiecać, że przyjdziesz jeszcze, bo jestem ciekawa co tam się u ciebie działo, słoneczko.
A, nic takiego, tylko porwali mi brata, którego odciętą dłoń przysłali jako prezent na urodziny i dostaję wiadomości od jakiegoś obłąkanego psychola. Wszystko w jak największym porządku - pomyślałam sarkastycznie.
- Obiecuję Mollie - odpowiedziałam ruszając w stronę odpowiednich drzwi.
Po drodze złapałam kontakt wzrokowy z jednym z pracowników, nowy? Na pewno. Ale czy nie za młody jak na policjanta? Odwróciłam od niego wzrok nie wcześniej niż, gdy uprzednio pukając łapałam za klamkę, choć czułam, że on nadal patrzy na mnie. Od tego dziwnego uczucia uwolniłam się dopiero, kiedy znalazłam się po drugiej stronie ściany.
- Cześć tato - powiedziałam nieśmiało.
- Shay? A co ty tutaj robisz? - spytał wyraźnie zaskoczony moją wizytą u niego w pracy. Był właśnie w trakcie uzupełniania jakiś papierów, które od razu kiedy zobaczył moją twarz, wsadził do teczki i odłożył na bok.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - rzuciłam szybko. - Po prostu pomyślałam, że miło by było gdybyśmy zjedli razem. Chciałeś mnie dziś zabrać na obiad, a, że nie pojechaliśmy z mojej winy, przyniosłam coś tutaj - dodałam lekko speszona.
- Oczywiście, że nie przeszkadzasz, po prostu nie spodziewałem się ciebie tutaj. Jaka tam twoja wina, kochanie, źle się czułaś - okej, teraz trochę mi głupio, że go okłamałam. - Miło z twojej strony, że pomyślałaś o swoim staruszku - zaśmiał się.
- Oj daj spokój tato, nie jesteś aż taki stary.
- AŻ - roześmiał się mocniej. - No to co tam masz w tej torbie? Konam z głodu.
- Myślałam, że zjadłeś coś na lunch, więc zrobiłam tylko sałatkę.
- Oh, cokolwiek kochanie, uratowałaś mnie.
- Bez przesady - teraz to ja się uśmiechnęłam i wyjąwszy pojemniki z torby podałam jeden ojcu.
Siedzieliśmy tak jedząc i rozmawiając przez dobre pół godziny kiedy nagle do gabinetu wbiegła zdyszana kobieta oznajmiając:
- Peter, dostaliśmy wezwanie. Ruszamy natychmiast.
- Przepraszam Shay, muszę jechać, poczekaj tu proszę - odparł, wstając i łapiąc za kurtkę, odznakę i broń. - W razie gdy nie będzie mnie dłuższy czas poproszę kogoś by cię odwiózł, nie wracaj do domu sama, proszę - powiedział do mnie szybko.
Nie widziałam sensu dyskusji, że jestem już dorosła, więc tylko przytaknęłam.
- Co się stało? - zwrócił się, ale już nie do mnie, ubierając nakrycie.
Policjantka patrząc dotąd na ojca zwróciła oczy ku mnie, ale gdy ten kiwnął głową na znak, żeby mówiła, odparła tylko:
- Znaleziono zwłoki, Peter. Przykro mi to mówić, ale - zrobiła krótką pauzę, a po chwili wiedziałam już dlaczego - to może być twój syn.
Someone's POV
- Czy ciebie do reszty pojebało? - krzyknąłem od razu na wejściu do garażu.
- O, widzę jest i nasz lovelas - odparł, po czym razem z pozostałymi wybuchnął gromkim śmiechem.
- Zamknać ryje wszyscy i to już! - kurwa nie pozwolę sobie na kpiny.
Zamilkli.
- A ty! - zwróciłem sie do osoby stojącej na przeciw mnie. - Tak dobrze mi szło, a ty dzwonisz i oczekujesz, że mam wszystko zostawić i przyjechać tutaj? - wydzierałem się dalej. - Jeżeli przez to, zjebie to zadanie, sprawię, że następnym razem nie podniesiesz nawet tego cholernego telefonu, rozumiemy się?
- Cieszę się, że tak poważnie do tego podszedłeś, przyjacielu. - usłyszałem za sobą.
O, a to jest nowość.
- Nie wierzę, - odparłem. - Czyżby sam Drake Mikaelson zaszczycił nas swoją wizytą?
__________________________________________________________________
Czytasz = komentujesz!
Proszę?
Proszę?
Wracam tu na stałe, więc jeśli Ci się podoba, zrób mi tę przyjemność i poleć znajomym moje wypociny ;)
środa, 26 sierpnia 2015
lV. Czasami lepiej dać, niż dostać
Po emocjonującym poranku nie miałam na nic ochoty. Wytłumaczyłam się przed tatą bólem brzucha, po czym zamknęłam się w pokoju i słuchając ulubionej składanki gapiłam w gwiazdy na suficie.
Miałam tyle pytań i żadnej odpowiedzi.
Pan komendant pojechał na komisariat po raz drugi dzisiejszego dnia i pewnie nie wróci do wieczora więc jestem:
a) sama
b) przestraszona.
a) sama
b) przestraszona.
Kyle nie odbierał i nie odpisywał na żadne wiadomości, a później jego telefon nagle znalazł się 'poza zasięgiem'. Moja przyjaciółka również nie pałała chęcią jakiegokolwiek kontaktu. Kto wie, może nadal leczy kaca, bo jej ostatnie smsy były jeszcze z imprezy.
Od: Carter ♡
23.48
" Gdzieś ty się podziała kobieto? 😫😨😵😡 "
" Gdzieś ty się podziała kobieto? 😫😨😵😡 "
0.12
" Ok, widzę cię i jedno ci powiem "
" Ok, widzę cię i jedno ci powiem "
0.13
" OMG jestem z ciebie taka dumna! Trzymaj się go, jest boski 😊 "
" OMG jestem z ciebie taka dumna! Trzymaj się go, jest boski 😊 "
0.51
" Dwóch na jednej imprezie?? Moje nauki wreszcie działają! 😋😍💞 "
" Dwóch na jednej imprezie?? Moje nauki wreszcie działają! 😋😍💞 "
0.54
" Jego oczy "
" Jego oczy "
Jak odróżnić wiadomości Danielle od wszystkich innych?
Jej są przeładowane emotikonami.
Jej są przeładowane emotikonami.
Dlatego zastanawiał mnie ostatni sms. Krótki, konkretny, nie w jej stylu.
Domyśliłam się, że dotyczył pana nr 2, który teoretycznie miał okazać się moim bratem.
Will miał brązowe oczy i szczerze mówiąc nic w nich specjalnego, więc kolejnym moim domysłem było, że to nie mógł być on.
Ale to tylko domysły. Moja przyjaciółka jako osoba pijana nie widzi zbyt wyraźnie.
Will miał brązowe oczy i szczerze mówiąc nic w nich specjalnego, więc kolejnym moim domysłem było, że to nie mógł być on.
Ale to tylko domysły. Moja przyjaciółka jako osoba pijana nie widzi zbyt wyraźnie.
Dzwoniłam do niej, nagrywałam się na skrzynkę i zero odzewu. Jak Kyle, tylko u niej wciąż był sygnał.
Dobiegała godzina 17, kiedy do moich drzwi zaczęto nie pukać, a wręcz walić tak, że moje słuchawki nie były w stanie tego zagłuszyć.
- Idę! - wrzasnęłam, zbierając się z łózka i kierując w stronę klatki schodowej. Pukanie nie ustawało do momentu, gdy chwyciłam za klamkę, ale kiedy już otworzyłam drzwi nikogo nie było. Świetnie. Znowu te głupie bachory z końca ulicy.
Z podniesionym ciśnieniem trzasnęłam drzwiami i ruszyłam z powrotem do mojej małej samotni.
I jakbym miała pieprzone deja vu. Wchodzę, okno otwarte. A przecież pamiętam, że zamykałam.
Z początku nic dziwnego, jakby otworzyło się przypadkiem niedomknięte. Ale zamykałam je dobitnie. Rozglądam się po pokoju zaniepokojona i w końcu dostrzegam nowy przedmiot. Na środku mojego łóżka leżało dość spore, kwadratowe pudło przyozdobione papierem dekoracyjnym z wielką, osadzoną na nim kokardą. Ostrożnie podchodzę do pakunku rozglądając się dookoła. Oglądam je. Zauważam dołączoną do prezentu kopertę. Wyjmuję ostrożnie jej zawartość, którą jest zwykła kartka urodzinowa.
Pewniej zaglądam do jej środka, po czym stwierdzam, że to nie był dobry pomysł. Pod oczywistymi życzeniami i dopiskiem 'spóźnione, ale szczere' była kolejna wiadomość.
Witam księżniczko, oto urodzinowa gra:
Zgubiłaś łańcuszek? Jak myślisz kto go ma?
Zgubiłaś łańcuszek? Jak myślisz kto go ma?
Powoli docierało do mnie, że to nie są żarty.
Ostrożnie więc ściągnęłam kokardę oraz uniosłam wieko.
Ostrożnie więc ściągnęłam kokardę oraz uniosłam wieko.
I przeklinałam w głowie swoją ciekawość, po tym co zobaczyłam.
Pierwsze co mnie uderzyło to okropny odór wywołujący u mnie mdłości.
Natomiast w to, co zobaczyłam nadal nie mogę uwierzyć.
Na dnie pudła leżała odcięta dłoń.
Tak po prostu, jakby to miał być najzwyklejszy na świecie urodzinowy prezent!
Tak po prostu, jakby to miał być najzwyklejszy na świecie urodzinowy prezent!
Była ucięta w takim miejscu, że pierwsze co widziałaś to rzucający się w oczy tatuaż na nadgarstku.
Znajomy tatuaż. TEN tatuaż.
Will.
Znajomy tatuaż. TEN tatuaż.
Will.
Gwałtownie zrobiło mi się gorąco, a odór zgnilizny dodatkowo przyprawił mnie o zawroty głowy.
A to nie koniec rewelacji, bo gdy momentalnie odskoczyłam od pakunku mój telefon wydał z siebie nie wróżący nic dobrego dźwięk przychodzącego sms'a.
Co jeszcze może stać się tego dnia?!
Od: Nieznany
"Prezent prezentem, ale zagadka trwa
Chcesz podpowiedzi?
Odpowiedź to"
"Prezent prezentem, ale zagadka trwa
Chcesz podpowiedzi?
Odpowiedź to"
I nagle drzwi od mojej sypialni z hukiem się zamknęły, żebym mogła odczytać wyryty na nich napis:
JA
____________________________________________________________________
Miłego ostatniego tygodnia wolności!
To co?
Standardowo?
Standardowo?
Czytasz = Komentujesz?
PS Po wczytaniu podglądu zobaczyłam, że emotikonki nie wyświetlają się tak jak powinny. Musicie mi więc wybaczyć i użyć troszkę wyobraźni jakie z nich mogą się tam pojawić xx
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
lll. Nigdy nie ufaj nieznajomym
Wpatrywałam się w telefon.
Na początku sądziłam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty lecz po dłuższej chwili, stwierdziłam, że nie powinnam tego ignorować.
Na początku sądziłam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty lecz po dłuższej chwili, stwierdziłam, że nie powinnam tego ignorować.
- Jak on wyglądał? - zapytałam stanowczym głosem.
- Coś się stało? - zapytał Kyle widząc zmianę mojego nastawienia, ale przecież nie powiem mu o sms'ie.
- Oh, nie nic, po prostu moja przyjaciółka się martwi - uśmiechnęłam się lekko.
Boże Davis jesteś najgorszą kłamczuchą w historii.
Boże Davis jesteś najgorszą kłamczuchą w historii.
Na szczęście chłopak nie zamierzał kwestionować mojego miernego kłamstwa.
- Po prostu chcę mieć tą rozmowę jak najszybciej za sobą, więc do rzeczy: Jak wyglądał ten chłopak - Ten sms mnie nie przestraszył, ale na pewno zmotywował. Byłam zdeterminowana odnaleźć jego nadawcę, ponieważ zakładam, że to właśnie ta osoba postawiła mi wczoraj drinka.
Kyle zaśmiał się
- To nie jest śmieszne! - podniosłam głos.
- Okej, okej spokojnie tygrysie, złość piękności szkodzi.
Igra sobie ze mną, a ja przysięgam, że zaraz zejdzie mu z twarzy ten uśmieszek.
Igra sobie ze mną, a ja przysięgam, że zaraz zejdzie mu z twarzy ten uśmieszek.
- Wiesz... dokładnego opisu ci nie podam, bo skupiam się bardziej na wyglądzie kobiet niż facetów - odparł i wyszczerzył się jeszcze szerzej. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. - Nie żebym miał coś do homoseksualistów, oczywiście! - uniósł ręce w geście obronnym. Westchnęłam.
- Czy mógłbyś sobie darować i przestać zachowywać się jak trzynastolatek? To ważne!
- Dobra, już, pamiętam, że miał brązowe włosy i że był wysoki, no wyższy od ciebie w każdym razie.
- No kurwa faktycznie dużo mi to mówi!
Liczyć na cokolwiek konkretnego ze strony faceta.
- To może być Will, a równie dobrze każdy inny chłopak na tej planecie! Bo wiesz, istnieje takie coś jak farba do włosów! - dodałam sarkastycznie.
- No przepraszam, że wolę dziewczynki! - odgryzł się.
- Ta.. cokolwiek. - powiedziałam zrezygnowana. - Tylko teraz nie rozumiem, po jaką cholerę tłukłeś się do mojego domu, tak na prawdę po nic.
- Jak to po nic?
- Sądziłam, że masz jakieś konkretne informacje. Te równie dobrze mogłeś mi powiedzieć przez telefon.
- Ale ja chciałem tu przyjechać. Chciałem cię zobaczyć.
- Yhym. Rano i na kacu? Faktycznie jest co oglądać - prychnęłam.
Zbliżył się do mnie i wyszeptał do ucha:
- I tak jesteś piękna. - Zaśmiałam się i odepchnęłam go. Zrobił urażoną minę i udał, że go zabolało.
- Dobra bajera, ale na trzeźwą nie działa, kochany.
- Jeszcze się przekonamy czy nie działa - puścił mi oczko i przysunął się bliżej.
Okej, Shay uspokój hormony. Przed chwilą byłaś na niego totalnie wściekła, a teraz pozwoliłabyś, żeby zrobił z Tobą cokolwiek zechce. Kazałam mojej podświadomości się uciszyć i skupiłam się na brązowych tęczówkach chłopaka. Pochylił się, delikatnie ujął moją twarz dłonią i zaczął powoli całować. Nie był to namiętny pocałunek, wręcz przeciwnie - nasze usta ledwie się dotykały.
Czy można mówić o motylkach w brzuchu, gdy nawet nie znasz osoby, która je wywołuje?
- Shay! Jestem! - usłyszeliśmy głos mojego taty. Gwałtownie oprzytomniałam i odsunęłam się od Kyle'a, który patrzył się na mnie "mówiłem, że działa" wzrokiem, po czym szybko odkrzyknęłam:
- Dobrze tato! - wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. Odwróciłam się jeszcze do chłopaka:
- Zaraz wracam.
- Nie każ mi długo czekać - posłał mi firmowy uśmieszek, a ja wywróciłam oczami, zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam po schodach.
Po drodze karciłam samą siebie za to, że tak łatwo daje się rozproszyć. Cóż, koncentracja nigdy nie była moją mocną stroną.
Po drodze karciłam samą siebie za to, że tak łatwo daje się rozproszyć. Cóż, koncentracja nigdy nie była moją mocną stroną.
- Shay, skup się! - krzyczał Will kiedy pogrążona w myślach uderzałam w worek coraz słabiej. - Co się z tobą dzieje?
- Will, po co my to wciąż robimy? - spytałam wykończona. - Przecież ja już potrafię załatwić połowę szkoły!
- Połowę, Shay, połowę. To nie wystarczająco, musisz być gotowa na wszystko - odparł wyraźnie się zamyślając. - 5 minut przerwy, a potem chcę widzieć pełną koncentrację. Ten worek to twój przeciwnik, a dla nich nie możesz mieć litości.
- Will, po co my to wciąż robimy? - spytałam wykończona. - Przecież ja już potrafię załatwić połowę szkoły!
- Połowę, Shay, połowę. To nie wystarczająco, musisz być gotowa na wszystko - odparł wyraźnie się zamyślając. - 5 minut przerwy, a potem chcę widzieć pełną koncentrację. Ten worek to twój przeciwnik, a dla nich nie możesz mieć litości.
Powędrowałam do kuchni gdzie spotkałam swojego tatę.
- Gdzie byłeś? - spytałam, wyjmując z szafki dwa kubki, nie wiedziałam co Kyle pije, ale chyba da radę z herbatą. Napełniłam czajnik wodą i włączyłam go.
- Podjechałem z rana na komisariat, sprawdzić czy są jakieś nowe informacje, przecież zostawiłem ci kartkę na stole - wyjaśnił, wziął gazetę i usiadł przy meblu. Podeszłam do niego i faktycznie, na odwrocie kartki z kalendarza napisane było:
Wychodzę. Nie martw się, kiedy wrócę pojedziemy na po-urodzinowy obiad.
Bądź gotowa,
- Tata
Bądź gotowa,
- Tata
Wzięłam wiadomość do ręki, zaśmiałam się i pomachałam nią.
- Tak, masz rację, ale dopiero zeszłam na dół - odpowiedziałam i słysząc charakterystyczny 'odklik' spowodowany zagotowaną wodą skierowałam się z powrotem do blatu. Położyłam na nim stronę i zabrałam się za przygotowywanie herbaty.
- Czekaj, czyli od rana nie było cię w domu? - zwróciłam się do niego. Zdziwiłam się, bo przecież Kyle mówił, że go wpuścił.
- No tak, było po siódmej jak wychodziłem.
Dziwne. W takim razie jak on...
Dziwne. W takim razie jak on...
- Shay, wiesz przecież, że wolę kawę - przerwał moje rozmyślenia, widząc jak zalewam gorącą wodą drugie naczynie.
Odkładając czajnik na miejsce, niechcący strąciłam zapisany papier na podłogę. Schylając się po niego, mój wzrok padł na całkiem inną wiadomość. Właściwą stronę kalendarza pokrywał wykaligrafowany wręcz, czerwony napis:
Tatuś nigdy nie uczył swojej małej księżniczki, że nie należy ufać nieznajomym?
Okej, to na pewno nie był przypadek. Teraz zaczęłam panikować. Sms to jedno, ale świadomość, że ta osoba przebywała u mnie w domu sprawiła, że przeszły mnie dreszcze.
- No tak... zaraz ci ją zaparzę. Przepraszam, ale jeszcze nie jestem do końca przytomna - rzuciłam szybko, po czym pobiegłam do swojego pokoju.
Słyszałam jeszcze śmiech taty i komentarz typu "Ah, ta młodzież".
Ale ja nie miałam z czego się śmiać. Bo gdy otworzyłam drzwi, sprawdziły się moje obawy.
Okno zostało otwarte, a Kyle'a nie było.
Okno zostało otwarte, a Kyle'a nie było.
_________________________________________________________________
Co ta nasza Shay taka szybka? Ledwo się poznali, a już dwa pocałunki za nimi! I jak szybko temat Willa odpuszczony...
Jak myślicie, Kyle ma coś za uszami? Zniknął tak nagle - jakieś teorie?
Rozdziały są przejściowe, bo historia dopiero się zaczyna! Zbliżamy się powoli do właściwej akcji!
Jak myślicie, Kyle ma coś za uszami? Zniknął tak nagle - jakieś teorie?
Rozdziały są przejściowe, bo historia dopiero się zaczyna! Zbliżamy się powoli do właściwej akcji!
Czytasz - Komentujesz?
Byłabym wdzięczna!
Byłabym wdzięczna!
Wyświetleń przybywa, a z komentarzami krucho!
Przykro trochę :(
One na prawdę nie gryzą, a motywują - nie musisz mieć konta, po prostu zostaw po sobie ślad. ;)
Przykro trochę :(
One na prawdę nie gryzą, a motywują - nie musisz mieć konta, po prostu zostaw po sobie ślad. ;)
poniedziałek, 13 lipca 2015
ll. Miej oczy szeroko otwarte
Poranek.
Piękny sobotni dzień,
ptaszki ćwierkają.
promienie słońca oświetlają cały pokój,
ludzie pochłonięci są przyjemnościami,
czuć zapach świeżo parzonej kawy,
a mnie? A mnie trafia szlag.
Piękny sobotni dzień,
ptaszki ćwierkają.
promienie słońca oświetlają cały pokój,
ludzie pochłonięci są przyjemnościami,
czuć zapach świeżo parzonej kawy,
a mnie? A mnie trafia szlag.
Wczoraj skończyłam osiemnaście lat, a dzisiaj czuję się jak osiwiała czterdziestka nie słysząca na jedno ucho.
Kiedy otwieram oczy wita mnie masa ultrafioletowych gwiazd, które zdobią mój podwyższony sufit. Jak zawsze je lubiłam, tak dzisiejszego poranka dostaje od nich oczopląsu.
Ból głowy jest ogromny, ale czemu się dziwić, wielka impreza = wielki kac. Po długiej walce ze sobą, w końcu postanowiłam jednak wstać z łóżka. Podniosłam się i otworzyłam górną szufladę stolika nocnego, wygrzebałam z niej tabletki przeciwbólowe i przygotowaną butelkę wody. Zaraz, zaraz.. Ale jak ja się do cholery znalazłam u siebie?
Ból głowy jest ogromny, ale czemu się dziwić, wielka impreza = wielki kac. Po długiej walce ze sobą, w końcu postanowiłam jednak wstać z łóżka. Podniosłam się i otworzyłam górną szufladę stolika nocnego, wygrzebałam z niej tabletki przeciwbólowe i przygotowaną butelkę wody. Zaraz, zaraz.. Ale jak ja się do cholery znalazłam u siebie?
Próbuję przypomnieć sobie cokolwiek z poprzedniego wieczoru, ale mam pustkę w głowie.
Pamiętam początek imprezy, pamiętam alkohol, dużo alkoholu i... jeszcze więcej alkoholu.
Pamiętam, że zgubiłam łańcuszek, pamiętam bar.. i tego chłopaka przy barze! To, że go całowałam też pamiętam.. Potem wróciliśmy do środka, tańczyliśmy chwilę, postawił mi obiecanego drinka i rozmawialiśmy. Swoją drogą brawa dla tego pana, skoro próbował mnie zagadywać w takim stanie.
Pamiętam, że zgubiłam łańcuszek, pamiętam bar.. i tego chłopaka przy barze! To, że go całowałam też pamiętam.. Potem wróciliśmy do środka, tańczyliśmy chwilę, postawił mi obiecanego drinka i rozmawialiśmy. Swoją drogą brawa dla tego pana, skoro próbował mnie zagadywać w takim stanie.
Potem wparowała Danielle.. tak to chyba była ona i chciała żebym poszła z nią do toalety, ale kiedy tylko schodziłam z barowego krzesełka świat zawirował i nagle zgasło światło! Kuźwa, pierwszy urwany film zaliczony. Pozostaje mi tylko wypytać moją przyjaciółkę kto zbierał mnie z podłogi, o ile oczywiście była jeszcze na tyle przytomna żeby to zapamiętać.
Sięgam po telefon i zauważam 14 nieodebranych połączeń od taty, 6 od Danielle i kilka nieodczytanych sms'ów. Tatę mam na dole, do Carter zadzwonię potem, ale sms'y postanowiłam sprawdzić.
Od: Kyle
9.56
" Zapisałem Ci mój numer, kiedy nie patrzyłaś "
" Zapisałem Ci mój numer, kiedy nie patrzyłaś "
9.57
" Dobra nie jestem taki sprytny, po prostu byłaś zbyt pijana by na cokolwiek zwracać uwagę"
" Dobra nie jestem taki sprytny, po prostu byłaś zbyt pijana by na cokolwiek zwracać uwagę"
10.02
" Mam nadzieję, że w końcu postawię Ci tego obiecanego drinka, wczoraj mi cię odbili "
" Mam nadzieję, że w końcu postawię Ci tego obiecanego drinka, wczoraj mi cię odbili "
" Odezwij się, jak odczytasz wiadomości "
Okej, więc całowałam chłopaka o imieniu Kyle - jedna zagadka z głowy.
Ale chwila, jak to nie on postawił mi tego drinka?! Przecież, nie pamiętam żebym była później z kimś innym.
Do: Kyle
" Muszę włączyć w końcu tą blokadę telefonu ;) "
" Co masz na myśli, że mnie odbili? "
" Muszę włączyć w końcu tą blokadę telefonu ;) "
" Co masz na myśli, że mnie odbili? "
Od: Kyle
" Tańczyliśmy i zaczepił, nas twój brat, nie pamiętasz?"
" Tańczyliśmy i zaczepił, nas twój brat, nie pamiętasz?"
Czekaj, co? Jaki brat...Will?! Przecież to niemożliwe! Albo mój braciszek postanowił wrócić na powierzchnię ziemi albo ktoś nieźle się bawił podając za niego. Muszę się z nim spotkać, może pamięta jakieś szczegóły.
Do: Kyle
" Jakieś plany na dziś? "
" Jakieś plany na dziś? "
Od: Kyle
" Dla ciebie jestem wolny już teraz "
" Dla ciebie jestem wolny już teraz "
Mów mi jeszcze.
Do: Kyle
" Daj mi godzinę na doprowadzenie siebie do porządku "
" Btw* zarumieniłabym się gdyby nie powaga sytuacji "
" Daj mi godzinę na doprowadzenie siebie do porządku "
" Btw* zarumieniłabym się gdyby nie powaga sytuacji "
Od: Kyle
" Powaga sytuacji? "
" Powaga sytuacji? "
Powiedzieć mu?
Powiem.
I tak wszyscy wiedzą.
Powiem.
I tak wszyscy wiedzą.
Do: Kyle
" Mój brat zaginął tydzień temu "
" Mój brat zaginął tydzień temu "
Od : Kyle
" Wyślij adres, będę za godzinę "
" Wyślij adres, będę za godzinę "
I tak, podałam adres gościowi, którego znam kilka godzin.
Hasztag nieodpowiedzialna.
Ehh, to teraz już trzeba wstać. Mam godzinę na obudzenie się, wzięcie prysznica i ogarnięcie twarzy.
Powodzenia.
Hasztag nieodpowiedzialna.
Ehh, to teraz już trzeba wstać. Mam godzinę na obudzenie się, wzięcie prysznica i ogarnięcie twarzy.
Powodzenia.
Cudowna tabletka, która nadal nie zaczęła działać, mi w tym nie pomogła ale podniosłam się.
Z wielkim trudem doczołgałam się do szafy i moim pierwszym błędem było spojrzenie w lustro. Wyglądałam jak zombie. Włosy - każdy w inną stronę, makijaż dosłownie spłynął po mojej twarzy, sukienka, w której spałam wyglądała teraz jak narzucony na mnie pogięty materiał, a dodatki magicznie zniknęły.
Wzięłam czystą bieliznę, wybrałam ubrania i pędem rzuciłam się w stronę mojej łazienki.
Wzięłam czystą bieliznę, wybrałam ubrania i pędem rzuciłam się w stronę mojej łazienki.
Po orzeźwiającym prysznicu, zaczęłam myć głowę. Wyszłam z kabiny, wytarłam się, rozczesałam oraz wysuszyłam włosy i zaczęłam się ubierać. Było 34 stopnie więc mój wybór padł na jeansowe krótkie spodenki i zwykły, szary podkoszulek. W pasie przewiązałam koszulę w czarno-białą kratę i gotowe.
Postanowiłam na twarz nałożyć jedynie krem z dodatkiem maskującego pudru, a włosy zostawić naturalnie pofalowane. Podkreśliłam jeszcze rzęsy tuszem i uniosłam je zalotką, gdyż bez tego byłby by ledwie widoczne. Niestety zostałam obdarzona typem prostym jak struna.
Sukienkę wrzuciłam do prania i wyszłam.
- 17 minut i 6 sekund spóźnienia - podskoczyłam jak poparzona, by po chwili zobaczyć siedzącego na fotelu przy oknie Kyle'a. Wpatrywał się we mnie i wskazywał na zegarek.
- Boże, chcesz przyprawić mnie o zawał?! - krzyknęłam. - Kto cię tu w ogóle wpuścił?!
- Dobra, już tak nie krzycz - uniósł obie dłonie w geście poddania się - przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć, twój tato powiedział, że zastanę cię na górze, w pierwszych drzwiach po lewej - zaśmiał się.
- To nie śmieszne! A jakbym się ubierała?!
- To bym sobie popatrzył - uśmiechnął się znacząco i złapał ze mną kontakt wzrokowy.
- Boże - przeciągnęłam - typowy facet. Mogłeś chociaż zapukać.
Przeszłam przez pokój u usiadłam na łóżku na przeciw niego, nie odwracając wzroku.
Kolejny nieziemski uśmiech.
- Pukałem, ale nikt się nie odzywał to dyskretnie wszedłem do środka. Usłyszałem, że leci woda, więc oto boski ja siedzący na fotelu w twoim pokoju - Wstał i zaczął iść w moją stronę. Ubrany był w ciemnoszarą koszulkę, czarne podarte spodnie, ciemne motocyklówki i skórzaną kurtkę. Czy jemu nie było czasem za gorąco?
- Wyglądasz całkiem dobrze jak na kogoś z kacem - skomentowałam, nie chcąc ciągnąć tematu.
- Nie mam kaca Shay, wczoraj praktycznie nie piłem - puścił mi oczko i usiadł koło mnie. Powietrza.
- To wszystko wyjaśnia.
- Nie Shay - zaśmiał się - po prostu trzeba umieć pić, a nie wlewać w siebie każdy alkohol jaki się natrafi - powiedział. - I co miało znaczyć CAŁKIEM dobrze?
- Oj już, przestań mi prawić kazania, nadużywać mojego imienia i skończ sobie pochlebiać, przystojniaczku, bo mamy do pogadania.
- Jestem jak otwarta księga, kochanie - wyszczerzył się.
- Jestem jak otwarta księga, kochanie - wyszczerzył się.
Przewróciłam oczami i gdy zabierałam się do zadawania mu szeregu przygotowanych wcześniej pytań, mój telefon wydał z siebie dźwięk otrzymanej wiadomości.
Od: Nieznany
" Następnym razem miej oczy szeroko otwarte, księżniczko "
" Następnym razem miej oczy szeroko otwarte, księżniczko "
btw* - by the way
__________________________________________________________________
Z góry przepraszam za błędy! Dziękuję za cierpliwość - uwielbiam Was ♥
To co?
Czytasz = komentujesz?
Liczę na każdego z osobna!
Czytasz = komentujesz?
Liczę na każdego z osobna!
Komentarze można dodawać również anonimowo.
niedziela, 30 listopada 2014
l. Bo drapieżniki zawsze przyciągają swoje ofiary.
- Shay, wiem, że to przeżywasz, ale od pięciu dni nie wyszłaś z domu! Idziemy dzisiaj na tą imprezę czy tego chcesz, czy nie. - oznajmiła moja przyjaciółka Danielle, która postanowiła złożyć mi wizytę, gdy nie odebrałam od niej kolejnego telefonu tego ranka. Najwyraźniej uprzykrzanie mi życia to jej nowe hobby. - Chyba śnisz, że pozwolę ci spędzić osiemnaste urodziny w łóżku!
I nagle poczułam na swojej twarzy rażące promienie słońca.
- Oszalałaś?! Zasłoń te okno do cholery! - odpowiedziałam zaspana i naciągnęłam ciepłą kołdrę wysoko nad twarz. - A gdybym ci powiedziała, że właśnie tak życzę sobie je spędzić? Hmm?
- Przykro mi, ale jako twoja bratnia dusza mam obowiązek dopilnować, żebyś dobrze się bawiła! I uwierz mi, będziesz. Ale najpierw musimy cię ogarnąć, kochanie. - zakomunikowała wyrywając mi pościel.
- Ależ bawiłam się wyśmienicie - śpiąc! A ty moja ''bratnia duszo'' zakłóciłaś mi tę przyjemność! - prychnęłam.
- Oj nie marudź. Dzisiaj ci nie odpuszczę, więc lepiej wstawaj po dobroci! Zaplanowałam nam cały dzisiejszy dzień!
Już miałam się poddać, gdy wpadł mi do głowy jeden z najlepszych argumentów jakie miałam w zanadrzu. Wstałam, podeszłam do stojącej przyjaciółki i odebrałam jej moje nakrycie.
- Powodzenia w przekonywaniu mojego ojca - powiedziałam, po czym rzuciłam się z powrotem na łóżko.
Bycie córką policjanta, jednak ma swoje korzyści. 1:0 dla mnie, Carter.
I nie wiem jakim cudem za godzinę byłam w trakcie szykowania się do tej koszmarnej imprezy!
Tato, jak mogłeś?! Okazało się, że mimo moich wszystkich starań Danielle jakoś go udobruchała. A gdzie tekst "to niebezpieczne" ?!
Tato, jak mogłeś?! Okazało się, że mimo moich wszystkich starań Danielle jakoś go udobruchała. A gdzie tekst "to niebezpieczne" ?!
- Wychodzimy o dziewiętnastej, co daje nam dokładnie 4 godziny i 24 minuty na zrobienie z ciebie bóstwa! - ekscytacji Danielle nie było widać końca. I patrzcie państwo, nawet odjęła poprawnie! Należą się brawa! - A teraz idź się wykąpać, no już! Muszę mieć na czym pracować, a wyglądasz okropnie.
Ah, te przyjacielskie docinki. Po 'wypiękniającej' kąpieli i nałożeniu na ciało masła, koniecznie o zapachu szarlotki, zaczęłyśmy robić sobie fryzury. Postawiłam na burzę loków wykonanych lokówką, bo moje własne nie układały się zbyt dobrze. Natomiast blondynka wybrała idealnie proste upięte w wysokiego kucyka. Upierała się, że to ja dzisiaj mam wyglądać oszałamiająco. Cóż za kobieca solidarność...
Zrobiła mi mocniejszy makijaż, pasujący do włosów o czekoladowym odcieniu i wybrała ubranie. Oprócz podkładu, moje zielono-złote oczy zostały podkreślone przez brązowy cień, policzki oblewał stworzony przez róż rumieniec, a usta zostały pomalowany na głęboki, ciemny fiolet.
Założyć miałam rozkloszowaną sukienkę z czarnej koronki dopasowaną w talii i kończącą się w połowie mojego uda. Do tego dobrałam również czarne lity z ćwiekami dodające mi kilka centymetrów, gdyż wzrostem nie grzeszyłam, małą torebkę i złote dodatki: długi wisior i lejące kolczyki, które miały optycznie wydłużyć moją okrąglą twarz.
Założyć miałam rozkloszowaną sukienkę z czarnej koronki dopasowaną w talii i kończącą się w połowie mojego uda. Do tego dobrałam również czarne lity z ćwiekami dodające mi kilka centymetrów, gdyż wzrostem nie grzeszyłam, małą torebkę i złote dodatki: długi wisior i lejące kolczyki, które miały optycznie wydłużyć moją okrąglą twarz.
Patrząc w lustro stwierdziłam, że mimo wszystkich moich ubytków prezentowałam się na prawdę dobrze. Sukienka uwydatniała moje małe kobiece kształty, a makijaż nadawał mojej twarzy bardziej dojrzały wygląd.
Danielle zdecydowała się na ciut lżejszy makijaż, sukienkę w kolorze miętowym oraz również miętowe obcasy. Gdy skończyłyśmy była prawie dziewiętnasta.
Właśnie zbierałyśmy się do wyjścia, gdy zauważył nas mój tato.
Właśnie zbierałyśmy się do wyjścia, gdy zauważył nas mój tato.
- Shay gdybym wiedział, że zamierzasz się tak odstawić to przemyślałbym jeszcze raz to wyjście - powiedział. Teraz mi to mówisz?! - Moja mała dziewczynka - podszedł do mnie i pomógł ubrać przygotowaną wcześniej ramoneskę. - Mam nadzieję, że spakowałaś gaz pieprzowy - dodał poważnym tonem i nie, to nie był żart.
- Tak jak zawsze, czeka w pełni gotowości, aby spryskać każdego faceta na imprezie, który tylko na mnie spojrzy - rzuciłam sarkastycznie.
- Kto by pomyślał, że tak szybko wyrośniesz - przytulił mnie i spojrzał mi głęboko w oczy, tak jak ja spojrzałam w jego.
Był zmęczony. Całe dnie schodziły mu w pracy. Poszukiwania trwały nieprzerwanie od ponad tygodnia. Widziałam, że się martwi. O mnie i o Willa, z którym nie wiadomo co się stało. Wiem, że ojciec rozważa wszystkie opcje, przez co śpi coraz mniej, a pracuje non stop.
Wiem też, że w takiej sytuacji trzymałby mnie w domu i nie wypuszczał do końca życia. Dlatego nie wiem jakim sposobem Danielle przekonała go, by pozwolił mi wyjść.
Wiem też, że w takiej sytuacji trzymałby mnie w domu i nie wypuszczał do końca życia. Dlatego nie wiem jakim sposobem Danielle przekonała go, by pozwolił mi wyjść.
- Mam coś dla ciebie - powiedział, po czym wypuścił mnie z ramion i poszedł do swojej sypialni. Wrócił z małym pudełeczkiem, które od razu mi wręczył dodając cicho:
- To od twojego brata.. chciał.. - zrobił krótką pauzę i nie dokończył już zdania.
- No otwórz - ponaglił tylko.
- To od twojego brata.. chciał.. - zrobił krótką pauzę i nie dokończył już zdania.
- No otwórz - ponaglił tylko.
Gdy podniosłam pokrywkę moim oczom ukazał się złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie Znaku Podwójnej Nieskończoności*.
To był nasz symbol.
Jako dzieci znaczyliśmy tak swoje tajne miejsca, domki na drzewach - rysowaliśmy to wszędzie. Na 18-ste urodziny Will zrobił sobie nawet taki tatuaż, co i ja miałam w planach.
Do moich oczu zaczęły napływać pierwsze łzy i kilka z nich kontynuowało swoją wędrówkę po moim policzku.
To był nasz symbol.
Jako dzieci znaczyliśmy tak swoje tajne miejsca, domki na drzewach - rysowaliśmy to wszędzie. Na 18-ste urodziny Will zrobił sobie nawet taki tatuaż, co i ja miałam w planach.
Do moich oczu zaczęły napływać pierwsze łzy i kilka z nich kontynuowało swoją wędrówkę po moim policzku.
- Nie płacz Shay, wszystko jakoś się ułoży - dodał ponownie mnie tuląc. Staliśmy tak chwilę, ciesząc się tak rzadkim momentem ojciec-córka.
- Ej, ej bo się rozmażesz! - wytarł mi dłonią wilgotne oczy i podniósł głowę tak, abym jeszcze raz spojrzała w jego. - Wszystko będzie dobrze - powtórzył, lecz widziałam jego niepewność. - No już, uśmiech proszę!
- Ej, ej bo się rozmażesz! - wytarł mi dłonią wilgotne oczy i podniósł głowę tak, abym jeszcze raz spojrzała w jego. - Wszystko będzie dobrze - powtórzył, lecz widziałam jego niepewność. - No już, uśmiech proszę!
Podałam mu wisiorek z prośbą o założenie go. Mały, delikatny element już po chwili zawisł na mojej szyi.
- Will nie chciałby żebyś się dzisiaj smuciła, więc zrób to dla niego, idź i baw się dobrze, jasne?
- Tak jest, komendancie - zasalutowałam, uśmiechając się lekko. Miał rację, mój brat sam zorganizowałby mi ogromną imprezę.
- Wszystkiego najlepszego, mała - pocałował mnie w czoło. - Uważaj na siebie!
Pożegnałam go i wyszłam z domu.
Danielle czekała już na zewnątrz.
Pożegnałam go i wyszłam z domu.
Danielle czekała już na zewnątrz.
- No nareszcie! - rzuciła. - Myślałam, że się nigdy nie doczekam!
- Jestem, jestem. To.. gdzie nasza podwózka? - zapytałam. I jakby na moje zawołanie przed mój dom podjechała czarna limuzyna.
- Ale jak to? Nie jedziemy taksówką? - zdziwiłam się.
- Ale jak to? Nie jedziemy taksówką? - zdziwiłam się.
- Nie zadawaj tyle pytań, tylko wsiadaj.
- Ugh. Kto pyta - nie błądzi, więc oświeć mnie proszę!
- Pójdę siedzieć, za niedotrzymywanie tajemnic i to będzie wszystko twoja wina!
- Danielle!
- Okej no.. Twój tata zaplanował i opłacił wszystko: rezerwację sali, limuzynę, nawet podwójną ochronę. Policja będzie też patrolować ulicę i obserwować klub, tak żebyśmy byli bezpieczni. No, ale podziękujesz mu później, a teraz, wskakuj do środka! Nie będą na nas czekać wiecznie! - I nawet nie zapytałam kto, bo jedyne o czym myślałam to jak zamordować mojego ojca.
*
- NIESPODZIANKA! - usłyszałam nagle wchodząc do klubu, w którym miała odbywać się impreza. I gdy rozbłysły światła, zobaczyłam znajome twarze. Było tam praktycznie pól szkoły! Oczywiście nie licząc ludzi, którzy najzwyczajniej w świecie wybrali się na dyskotekę.
Poczułam jak wkładają mi coś na głowę, sadzają na krześle i unoszą w górę. Zostałam wniesiona na środek parkietu przez naszą drużynę futbolową, podczas gdy wszyscy śpiewali Sto lat.
Nie żebym była jakaś mega popularna, ale szaraczkiem też nie jestem. Plusy posiadania starszego brata...
Nie żebym była jakaś mega popularna, ale szaraczkiem też nie jestem. Plusy posiadania starszego brata...
Czekał na mnie ogromny, biało-czarny tort, przyozdobiony świeczkami i dekoracją z czerwonych róż, do których dołączona była biała koperta.
Chyba nie myślałaś, że twój staruszek zapomniał o prezencie?
Wszystkiego najlepszego!
Miłej zabawy. -Tata
Wszystkiego najlepszego!
Miłej zabawy. -Tata
Mimo mojego wcześniejszego oporu, muszę mu to przyznać - spisał się świetnie. Chociaż na chwilę miejsce smutku zajęła radość, a rozpaczy - zabawa.
- A kto? SHAY!
Potem zaczęły się wiwaty, życzenia, prezenty i tańce. Adrenalina z okazji ukończenia pełnoletności, dodawała mi odwagi, o alkoholu krążącym w moim organizmie nie wspominając. Tańczyłam praktycznie z każdym i bawiłam się rewelacyjnie. Moje szaleństwo nie miało granic. Do czasu...
Po około czterech? pięciu? godzinach zorientowałam się, że na mojej szyi brakuje złotego wisiorka. Wpadłam w panikę i mój dobry humor zniknął. Gorączkowo chodziłam po parkiecie szukając zguby. Przepadł. Momentalnie wróciły do mnie wydarzenia sprzed tygodnia, więc poddałam poszukiwania i skończyłam przy barze. Nie pozostało mi nic innego jak zatopić swój smutek.
Gdy byłam w trakcie wcielania swojego planu w życie, do baru podszedł nieznany mi chłopak.
Gdy byłam w trakcie wcielania swojego planu w życie, do baru podszedł nieznany mi chłopak.
- Whiskey - powiedział do barmana, który od razu nalewać mu trunek. Zaskoczona reakcją poczułam potrzebę, aby dokładnie przyjrzeć się jego osobie.
Czarne, postawione wysoko włosy, kilkudniowy zarost. Biały bezrękawnik opinał jego idealnie wyrzeźbione, muskularne ciało. Do niego miał dobrane czarne spodnie od Hugo Bossa i ciemne, skórzane botki. Całość wykańczała również czarna, motocyklowa kurtka marki Levi's.
Woń jego perfum zmieszana z zapachem tytoniu była odurzająca. Było w nim coś takiego, coś co nie pozwalało oderwać wzroku. Wyglądał jak typowy "niegrzeczny chłopczyk" z tych wszystkich filmów, przed którym tatusiowie ostrzegają swoje córki.
I nawet nie zorientowałam się, kiedy on zaczął przyglądać się... mnie. Zlustrował mnie z góry do dołu, po czym zatrzymał się na mojej twarzy. Utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, póki przez jego ciemnobrązowe tęczówki moje policzki nie zaczęły płonąć. Zarumieniona, uśmiechnęłam się nieśmiało i spuściłam głowę.
- Wiem, że jestem gorący, ale nie ładnie tak rozbierać mnie wzrokiem przy ludziach. Co sobie pomyślą? - rozbawiony, skarcił mnie, a na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek.
- Nie pomyślą, mi dzisiaj wszystko wolno - odpowiedziałam, próbując naśladować bijącą od niego pewność siebie.
- A więc przede mną stoi sprawczyni tego całego, dzisiejszego zamieszania? W takim razie czemu nie bawisz się ze swoimi gośćmi, solenizantko? - zapytał, podkreślając ostatnie słowo.
- Ponieważ zgubiłam pewną ważną dla mnie rzecz, a że jej nie znalazłam - postanowiłam pobawić się troszkę inaczej - oświadczyłam unosząc kieliszek - zdrowie! - opróżniłam całą, jego zawartość.
- Uważaj, bo się upijesz, księżniczko - skomentował widniejącą na mojej głowie koronę. - Pijaną łatwiej uprowadzić - wyszczerzył się znacząco.
- Nie pieprz, tylko zamów mi kolejnego - odparłam obojętnie.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem - podszedł bliżej.
- A więc mów czego chcesz - wypaliłam.
Wyciągnął dłoń w moją stronę niczym prawdziwy dżentelmen.
Chce tańczyć? Zaśmiałam się. W takim razie zatańczmy!
Zgodziłam się bez wahania, ujęłam jego dłoń i ruszyliśmy w stronę parkietu. Pomimo tłumu ocierających się o siebie ciał, zaprowadził mnie na sam środek. Alkohol dodawał mi odwagi, dlatego po prostu poddałam się muzyce. Nie przejmowałam się faktem, że ktoś na mnie patrzy, nie przeszkadzało mi nawet, że po moim ciele błądziły dłonie obcego faceta. Cieszyłam się wolnością i chwilą zapomnienia. Jakby świat dookoła nie istniał. Podobało mi się to. Zatracenie w tańcu pozwalało oczyścić umysł choć na chwilę.
Zgodziłam się bez wahania, ujęłam jego dłoń i ruszyliśmy w stronę parkietu. Pomimo tłumu ocierających się o siebie ciał, zaprowadził mnie na sam środek. Alkohol dodawał mi odwagi, dlatego po prostu poddałam się muzyce. Nie przejmowałam się faktem, że ktoś na mnie patrzy, nie przeszkadzało mi nawet, że po moim ciele błądziły dłonie obcego faceta. Cieszyłam się wolnością i chwilą zapomnienia. Jakby świat dookoła nie istniał. Podobało mi się to. Zatracenie w tańcu pozwalało oczyścić umysł choć na chwilę.
Nasze ciała znalazły wspólny rytm. To on nadawał tempo idealnie wpasowując się w każdą melodię.
Straciłam rachubę, ile piosenek przetańczyliśmy.
Straciłam rachubę, ile piosenek przetańczyliśmy.
- Może znajdziemy jakieś cichsze miejsce do rozmowy? - zaproponował w końcu. Błysk w jego oku nie dawał spokoju, mącił mi w głowie, zmiękłam i nie potrafiłam mu tak po prostu odmówić.
- Wyjdźmy na zewnątrz - chwycił mnie za rękę i lekko pociągnął za sobą w stronę wyjścia.
- Wiesz, nie zostałem zaproszony na twoje urodziny i nie mam dla ciebie prezentu - powiedział, gdy usiedliśmy na murku przed klubem. Nerwowo zaczęłam bujać nogami w górę i w dół.
- Hmm, a więc oficjalnie jesteś zaproszony przeze mnie teraz - uśmiechnęłam się. - A co do prezentu... myślę, ma mam pewien pomysł... - dodałam, I czując jak cały alkohol, jaki dzisiaj wypiłam przemawia za mnie, zmniejszyłam dystans między nami.
On wyczuł moje intencje i również przysunął się bliżej.
On wyczuł moje intencje i również przysunął się bliżej.
- A więc, dziękuję za zaproszenie - wyszeptał mi do ucha, po czym uniósł mój podbródek i poczułam jak jego usta delikatnie musnęły moje.
Bo przecież to normalne, że nawet nie znam imienia osoby, z którą się całuję.
__________________________________________________________________
Trochę mi to zeszło, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Mam w głowie pomysły, tylko nie umiem ich spisać, dlatego przepraszam, bo rozdział jest beznadziejny. Początkowo miałam inne plany i miał on wyglądać całkiem inaczej, aczkolwiek wyszło, jak wyszło. Postaram się poprawić i oczywiście jestem otwarta na krytykę, więc jakiekolwiek uwagi/ wskazówki są mile widziane:) Jestem jeszcze świeża jeżeli chodzi o pisanie, w związku z czym przepraszam Was także za błędy, które na pewno się pojawiły - jestem tylko człowiekiem.
Trochę mi to zeszło, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Mam w głowie pomysły, tylko nie umiem ich spisać, dlatego przepraszam, bo rozdział jest beznadziejny. Początkowo miałam inne plany i miał on wyglądać całkiem inaczej, aczkolwiek wyszło, jak wyszło. Postaram się poprawić i oczywiście jestem otwarta na krytykę, więc jakiekolwiek uwagi/ wskazówki są mile widziane:) Jestem jeszcze świeża jeżeli chodzi o pisanie, w związku z czym przepraszam Was także za błędy, które na pewno się pojawiły - jestem tylko człowiekiem.
To co?
Czytasz - Komentujesz?
Byłabym wdzięczna! ❤️
Czytasz - Komentujesz?
Byłabym wdzięczna! ❤️
Komentarze nie gryzą, a motywują - nie musisz mieć konta, po prostu zostaw po sobie ślad. ;)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)